Smalec zrobiłam w piątek. Tak mnie jakoś naszło. Słoik zabrałam wieczorem na ognisko u przyjaciół. Nie przeszkadzał nam ani sierpniowy upał ani burza ani brak soli. Słuszny słoik smalcu znikł błyskawicznie:) Prawdopodobnie jest to najlepszy domowy smalec jaki jedliście. Bo ja lepszego nie jadłam, przepis dostałam od mamy mojej przyjaciółki. Podajcie go z domowym kiszonym ogórkiem i żytnim lub razowym chlebem. Jest z dodatkiem suszonych moreli i śliwek i smakuje wybornie :)
Składniki:
- 500 g słoniny wędzonej (może być wędzone podgardle)
- 450 g słoniny białej ale nie więcej niż 500 g
- 500 g boczku wędzonego surowego
- pół łyżeczki majeraneku
- 1 mała cebula
- 4-5 suszonych moreli bio
- 3-4 suszone śliwki
Wykonanie:
Słoninę wędzoną, słoninę zwykłą i boczek kroimy w kosteczkę. Ważne aby słonina była bez przypraw np. papryki i skóry. Każdy rodzaj wkładamy do osobnego garnka, najlepiej z grubym dnem, i ustawiamy na minimalnym ogniu. Topimy do momentu kiedy skwarki zaczynają być w kolorze złotym. Pamiętajcie o tym, że każdy ze składników będzie inaczej się topił, dlatego istotne jest aby były w osobnych naczyniach. Kiedy skwarki będą lekko złote łączymy je w jednym naczyniu, dodajemy majeranek i przekrojoną na pół cebulę. Po 10 minutach cebulę wyjmujemy i dodajemy pokrojone w kosteczkę morele i śliwki. Gotowy smalec przelewamy do słoików i schładzamy w lodówce.
Na wierzchu każdego słoika układamy liść laurowy. Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz